ROAN ROAN
980
BLOG

"RITMO " i "BELCH" w NBP

ROAN ROAN Polityka Obserwuj notkę 1

 

       Sławomir Cytrycki, obecnie szef gabinetu szefa NBP Marka Belki, został zarejestrowany przez tajne służby PRL jako ich współpracownik pod ps. „Ritmo”. Z kolei jego obecny szef został zarejestrowany przez SB pod ps. „Belch”. Cały czas do NBP przyjmowani ludzie, którzy byli w PZPR lub mają związki ze służbami specjalnymi PRL.

Jedną z pierwszych decyzji kadrowych Marak Belki było zatrudnienie Sławomira Cytryckiego na stanowisku szefa swojego gabinetu. Informacja ta przeszła właściwie bez echa: powszechnie było wiadomo, że jest to znany ekonomista, ekspert SLD, były minister skarbu, który złożył oświadczenie lustracyjne, iż współpracował ze służbami specjalnymi PRL.           
 
„Dla przyjaciół Sławomira Cytryckiego jego oświadczenie lustracyjne nie było szokiem, nikt się z tego powodu nie wykruszył. - Jeśli w jakimkolwiek kraju facet wyjeżdża do pracy w ONZ, to zawsze interesują się nim służby specjalne"
– mówił „Polityce”  w 2003 r. Krzysztof Rogala, dziennikarz TVP, przyjaciel Cytryckiego.

W tym samym artykule („Sławek po Wiesławie” - „Polityka”, 18 stycznia 2003 r.) Sławomir Cytrycki stwierdził: „Zawsze postępowałem w życiu tak, żeby móc bez wstrętu patrzeć w lustro. I mogę”.  

Z Leningradu na salony

Z dokumentów służb specjalnych PRL wynika, ze Sławomir Cytrycki został zarejestrowany przez Służbę Bezpieczeństwa, reprezentowaną przez mjr. Ryszarda Wrońskiego, inspektora X Wydziału Departamentu I MSW, w 1982 r. jako współpracownik o ps.  „Ritmo” pod numerem 14584.

Jako wyróżniający się wynikami i zdolnościami uczeń „Ritmo” po maturze (czyli w 1968 r. – red.) został skierowany na studia ekonomiczne do Leningradu, w trakcie których był aktywnym działaczem SZSP. Po ukończeniu studiów Zarząd Główny SZSP powierzył mu funkcję kierownika Wydziału Zagranicznego i od tego czasu datują się jego kontakty ze Służbą Bezpieczeństwa, konkretnie z Dep. III MSW. Wykorzystywany był do operacyjnego zabezpieczenia międzynarodowego ruchu akademickiego i działalności naszych organizacji studenckich i młodzieżowych na forum międzynarodowym. Realizował wówczas często trudne i odpowiedzialne zadania, z których wywiązywał się sumiennie i obowiązkowo. Z tych też względów w 1977 „Ritmo” w wieku 26 lat z rekomendacji Dep. III MSW został skierowany do pracy w Departamencie Współpracy z zagranicą MNSzWiT na stanowisko wicedyrektora. Pracując na tym stanowisku, nadzoruje współpracę naukową i stypendialną z krajami kapitalistycznymi i organizacjami międzynarodowymi. Nadal też wykonuje zdania zlecane mu przez Dep. III MSW, z których wywiązuje się w sposób obowiązkowy i odpowiedzialny, wykazując dużo zaangażowania, inwencji i absolutną lojalność - czytamy w raporcie z pozyskania KO „Ritmo” z grudnia 1982 r.

Według wspomnianego artykułu w „Polityce", przeszłość Sławomira Cytryckiego wyglądała następująco:

„Ówczesny szef SZSP Eugeniusz Mielcarek zaproponował mu etat w Komisji Zagranicznej Związku. – Nie miałem gdzie mieszkać, więc przez pewien czas waletowałem u kogo się dało – wspomina. – Potem dostałem jakieś zagrzybione mieszkanie na Jelonkach, w drewnianych domkach dla asystentów. – Komisja zagraniczna to było wtedy okno na świat, ten prawdziwy, kapitalistyczny – wspomina Krzysztof Rogala, który wtedy (lata 1976–1977) zaczynał karierę jako młody dziennikarz telewizyjny oddelegowany do obsługi ruchu młodzieżowego. Można było wyjechać na obóz studencki i zobaczyć, że ludzie na Zachodzie żyją niekoniecznie tak, jak pisały u nas gazety.

- Do komisji zagranicznej trafiali więc najlepsi – potwierdza Eugeniusz Mielcarek, dziś konsul generalny w Petersburgu, wtedy szef SZSP. O Cytryckim mówi: otwarty, wesoły, towarzyski. Ale też solidny, można mu było powierzyć robotę”.

Najpierw konsultant, później współpracownik

Z dokumentów wywiadu PRL wynika, że ojciec Sławomira Cytryckiego, żołnierz walczący podczas II wojny światowej, wyemigrował na stałe do USA.

W 1968 roku „Ritmo”, będąc jeszcze uczniem szkoły średniej, odwiedził brata [przyrodniego – red.] w USA, ale ich wzajemne stosunki z uwagi na różnicę wieku i poglądów nie przekształciły się w serdeczne. Przyrodni brat reprezentuje poglądy typowe dla emigracji wojennej, negatywne wobec dziesiejszej rzeczywistości, oparte na stereotypach myślenia itp. Będąc w czerwcu br. w Nowym Jorku, „Ritmo” zatelefonował do brata i przeprowadził z nim grzecznościową rozmowę. W kilka dni później brat odwiedził go wraz z żoną, spędzili wieczór w restauracji. W trakcie spotkania „R” nie odnotował jakichś podejrzanych zainteresowań czy propozycji z jego strony - napisał mjr SB Wroński.


W czerwcu 1982 r. Eugeniusz Wyzner, jeden z zastępców sekretarza generalnego ONZ, zaproponował Cytryckiemu stanowisko sekretarza.

„Tam poznał Grzegorza Woźniaka. – W czasie tych kilku lat Sławek dwukrotnie awansował w ONZ, co jest bardzo rzadko spotykane – tłumaczy Woźniak. Z pewnością mógłby zostać i robić karierę międzynarodową. Tak jak Wyzner, który do tej pory jest w ONZ” - czytamy w „Polityce” z 2003 r.

Fakt ten został odnotowany przez Departament I MSW. Początkowo z racji posiadania przyrodniego brata w USA „Ritmo” nie otrzymał naszej zgody na wyjazd. Dzięki jednak znakomitym opiniom i zaangażowaniu w sprawę tow. Wyznera i ministra Wiejacza został ostatecznie zakwalifikowany na to stanowisko - czytamy w dokumentach służb specjalnych PRL.

Mjr Wroński z Departamentu I MSW bezpośredni kontakt ze Sławomirem Cytryckim nawiązał 11 listopada 1982 r., jak wynika z akt - „za pośrednictwem kontaktującego go dotychczas oficera Wydz. III Dep. II MSW kpt. W. Bondara”.

Z relacji mjr. Wrońskiego wynika, że odbywał wielogodzinne spotkania ze Sławomirem Cytryckim, m.in. w mieszkaniu kontaktowym o kryptonimie „Facjatka”. Były one poświęcone formalnemu pozyskaniu go do współpracy z SB, ponieważ wcześniej „Ritmo”, ze względu na przynależność do PZPR, był traktowany jako kontakt
operacyjny – konsultant.

„Na ostatnim spotkaniu 25.11. br. k.o.  podpisał nazwiskiem i pseudonimem instrukcje wyjazdową, stanowiącą jednocześnie zobowiązanie do współpracy z wywiadem PRL” - napisał mjr Wroński.

Cenny współpracownik

Z dokumentów I Departamentu MSW wynika, że funkcjonariusze SB wyrażali się o Sławomirze Cytryckim w samych superlatywach.

„Za okres kontaktów z Dep. III MSW k.o posiada znakomite opinie. Charakteryzowany jest jako osoba o dużej i rzetelnej wiedzy, inteligentna znakomicie zorientowana w problematyce społeczno–politycznej i międzynarodowej, o dużej kulturze osobistej, a zarazem bezpośrednia i wzbudzająca sympatię otoczenia. W charakterystykach podkreśla się również, że jest bardzo obowiązkowy, sumienny, lojalny i odpowiedzialny. Z własnych obserwacji, na tyle, na ile zdołałem poznać osobowość k.o, powyższa charakterystyka nie zawiera żadnej przesady” - podkreślał mjr Wroński.

Dla SB było bardzo ważne to, że Sławomir Cytrycki z racji wcześniej zajmowanych stanowisk znał doskonale większość osób pracujących w placówkach PRL w USA i utrzymywał z nimi bliskie, serdeczne kontakty.

K.o „Ritmo” jest osobą wyjątkowo predysponowaną do pracy wywiadowczej. Biorąc pod uwagę jego już spore doświadczenie operacyjne, winien być dla nas bardzo cenną jednostką. Śmiało można powiedzieć, iż należy i trzeba wymagać od niego takich efektów i jakości pracy jak od oficera kadrowego.(...) Z uwagi na uplasowanie źródła, jego predyspozycji i umiejętności celem prawidłowego wykorzystania go proponuję, aby bezpośredni kontakt z nim utrzymywał rezydent w N. Jorku „Roan”. Jest to tym bardziej uzasadnione, że znają się i są ze sobą w dobrych stosunkach. Mają też dobrą oficjalną legendę spotkań na terenie ONZ - czytamy w dokumentach Departamentu I MSW, które wraz z zakończeniem sprawy trafiły do archiwum 28 marca 1990 r.

 

Kariera w III RP

W 1989 roku, po wyborze przez Sejm Wojciecha Jaruzelskiego, twórcy stanu wojennego, na stanowisko prezydenta, Sławomir Cytrycki został wicedyrektorem jego gabinetu. Wtedy sporządził notatkę, którą w książce pt. Zmierzch dyktatury - t. II przytacza historyk dr Antoni Dudek.

Nie udało się nam tak realizować odnowy, żeby wyprzedzać przeciwnika. (…) Przewidywaliśmy gorącą jesień. Wysunięta została oferta „okrągłego stołu”, która rozładowała napięcie. (…) W obecnym układzie mamy „pakiet kontrolny”. Jest nim Prezydent, kontrola nad armią i aparatem bezpieczeństwa, zachowanie ważnych tek w rządzie. Ale to są tylko bezpieczniki. Najważniejszą sprawą jest, z jednej strony, umocnienie koalicyjnej współpracy, z drugiej zaś umocnienie partii, która głęboko przeżyła tę porażkę i nie jest przygotowana do walki parlamentarnej.(...) Trzeba znaleźć rozwiązania, które tak sprawnie działają w kapitalizmie, nie gubiąc - w sensie sprawiedliwości społecznej - niczego z dorobku socjalizmu. Stwarza to wielkie pole do działania dla partii, która powinna być rzecznikiem tych wartości. Partia jest też gwarantem sojuszu z ZSRR, z NRD i z innymi krajami, będąc przez to ważnym czynnikiem bezpieczeństwa. Ale i na ten problem trzeba patrzyć szerzej. Partia nie ma monopolu na przyjaźń. Musi dbać o to, żeby być w awangardzie, ale nie może pozbawiać innych sił prawa do rozwijania stosunków i współpracy z ZSRR. Musimy zwalczać antysowietyzm, pozyskiwać dla współpracy z ZSRR wszystkie siły.

Gdy Wojciech Jaruzelski przestał być prezydentem, Sławomir Cytrycki trafił do biznesu . Pracował m.in. w Banku Handlowym – jak pisał tygodnik „Przegląd” - ściągnięty tam przez kolegę z URM i długoletniego prezesa BH, Cezarego Stypułkowskiego (zarejestrowanego przez SB jako TW „Michał”), gdzie był członkiem zarządu (w BH pracował też Andrzej Olechowski).

W 2001 r. Sławomir Cytrycki przystąpił do stowarzyszenia „Ordynacka”. Ro później pracował u Marka Belki, wówczas wicepremiera i ministra finansów. Odszedł razem z nim w 2002 r. Rok później przez dwa miesiące był ministrem skarbu.

Wątpliwości budzi też fakt, że oto w gronie ministrów pojawia się kolejny, który w oświadczeniu lustracyjnym napisał: „współpracowałem”. Rola służb specjalnych, szczególnie Wojskowych Służb Informacyjnych, jest w obecnej rzeczywistości nieczytelna, ale nawet niezorientowana publika dostrzega, że mają one coraz większy wpływ na gospodarkę. Padają pytania, na które nie otrzymujemy odpowiedzi. Ogólne, czy starzy współpracownicy (funkcjonariusze?) WSI aby na pewno pracują zgodnie z obecnym interesem kraju? I szczegółowe: jak odbije się na prywatyzacji choćby PZU SA fakt, że w jego obecnym zarządzie znajduje się kilku współpracowników WSI, a nowy minister także miał wcześniej do czynienia ze służbami specjalnymi? - zastanawiała się „Polityka” w 2003 r., po nominacji Cytryckiego. Po dymisji ze stanowiska ministra skarnu pełnił on funkcję szefa Specjalnej Misji Dyplomatycznej w Waszyngtonie ds. kontaktów irackich. W maju 2004 r., po nominacji Marka Belki na funkcje premiera, Cytrycki został szefem jego gabinetu. Odszedł ze stanowiska po przegranych przez SLD wyborach w 2005 r.

„Ritmo” podwładnym „Belcha”


Sławomir Cytrycki od lat należy do najbliższych współpracowników Marka  Belki, który podobnie jak Cytrycki został zarejestrowany przez SB jako kontakt operacyjny o ps. „Belch”.

Według dokumentów zgromadzonych przez rzecznika interesu publicznego Bogusława Niezieńskiego, „Belch” kontaktował się z co najmniej trzema oficerami wywiadu, dla których sporządził pięć sprawozdań. Marek Belka publicznie przyznał się jedynie do tego, że podpisał tzw. instrukcję wyjazdową przed wyjazdem na stypendium do USA w 1984 r. Jednocześnie podkreślił, że nigdy nie współpracował ze służbami specjalnymi PRL.

Belka oświadczenie lustracyjne złożył w 2001 r. Już wtedy pojawiły się wątpliwości, że nie napisał prawdy. Sąd Lustracyjny przekazał sprawę do RIP.

W trakcie postępowania rzecznik zbadał znajdującą się w IPN teczkę Belki. Zgromadził też dziesiątki dokumentów i przesłuchał wielu świadków. Także byłych funkcjonariuszy służb specjalnych PRL.

Ponieważ kadencja RIP Bogusłąwa Nizieńskiego dobiegała końca, przekazał on sprawę Belki swemu następcy, sędziemu Włodzimierzowi Olszewskiemu. Sprawa została zakończona w kwietniu 2005 r. Rzecznik interesu publicznego uznał, iż nie zachodzą przesłanki do wystąpienia z wnioskiem do sądu o wszczęcie postępowania lustracyjnego wobec Marka Belki i sprawa trafiła do archiwum.

Dorota Kania

Całość artykułu w najnowszym wydaniu „Gazety Polskiej”

http://www.niezalezna.pl/article/show/id/39942

www.niezalezna.pl

 

 

 

 

ROAN
O mnie ROAN

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka